sobota, 15 marca 2014

Rozdział 7 "Pytania"


Przepraszam że tak długo nie dodawałam, ale nie miałam czasu.
Jeśli nie zwiększy się liczba komentarzy będę musiała zawiesić bloga.




Ja to mam szczęście <czujecie ten sarkazm>. Usiadłam obok Malika. Czekałam na nauczyciela, który po chwili przyszedł.
Najpierw mnie przedstawił klasie, a później zaczął lekcje.  Nudziło mi się przeokropnie. Nauczyciel musiał na chwilę wyjść.
- Czemu ty mnie nie lubisz? - zapytałam.
- Bo cię nie znam.
- Ale nie musisz od razu mnie nie lubić. Reszta mnie lubi, a też mnie nie znała.
- Spróbuje być milszy.
- Mhmm... mam nadzieję - pomyślałam.
Czekałam na mojego zbawiciela. Dzwonek. Na niego musiałam czekać, AŻ 10 minut. 
Wyszliśmy z klasy. Teraz mamy angielski. Szłam do swojej szafki, gdzie spotkałam Morrisa.
- Cześć Rhydian - przywitałam się z moim przyjacielem.
- Siemka.
- Masz teraz angielski? Powiedz, że tak.
- Tak - zaśmiał się.
Otworzyłam swoją szafkę i "wymieniłam" książki. Poszłam z blondynem do klasy. Usiadłam razem z nim. Pani Moon już przyszła do klasy. Zaczęła coś pieprzyć, a ja gadałam z Rhydianem. 

Koniec szkoły na dziś.
- Jess! Zaczekaj! - usłyszałam głos Louisa, a za nim Harry - podwieziemy cię.
- Nie dzięki. Idę z Rhydianem.
- Bo zrobię to co dzisiaj rano - Harry spojrzał na mnie z chytrym uśmieszkiem.
- To mnie Rhyd uratuje - odwdzięczyłam uśmiech.
- Jestem silniejszy.
Morris stanął przede mną.
- Dzięki Rhydian. Chodźmy.
Poszliśmy w stronę mojego domu.
- Ty ich w ogóle lubisz?
- Tak. Są spoko, oprócz Zayna.
- Czemu? - zrobił zdziwioną minę, a zarazem śmieszną.
- Ignoruje mnie - zrobiłam pauzę - Mówi się trudno.
- Biedulka - jego słodka minka. Przytulił mnie.
- No wiem - zaśmialiśmy się.
Dalej szliśmy śmiejąc się i wygłupiając.
- Wiesz Rhydian? Jutro mamy kartkówkę to może się pouczymy razem?
- No pewnie.
Weszliśmy do mnie do domu, Przywitałam się z mamą i z przyjacielem pognałam na górę. Wypakowałam potrzebne książki i zaczęliśmy naukę z Biologi.
- Rozwalają mnie tematy z układu rozrodczego - zaśmiał się blondyn.
- Hehe. Nie wiem jak ty, ale mi się nie chce uczyć.
- No mnie też.
- Zagrajmy w coś - zaproponowałam.
- W co? - no i chytry uśmieszek.
- W pytania.
On potaknął głową.
- Zaczynam - oznajmiłam - hmm... Miałeś kiedyś dziewczynę?
- Tak. 4 dziewczyny, w czym jedna prawdziwa miłość. A ty?
- 1 chłopak. A czemu z nią nie jesteś? - zapytałam.
- Teraz ja powinienem zadać pytanie, ale jeśli chcesz wiedzieć to ona... - posmutniał - ona zginęła w wypadku - poleciała mu łza po policzku. Od razu go przytuliłam - nie mówmy już o tym.
- Okey. Teraz ty.
- Twój ulubiony kolor?
- Czerwony...
- To kolor zboczony - zaśmialiśmy się.
- Ulubiony sport?
- Nożna, a twój?
- Koszykówka moim życiem.
- Twój ideał chłopaka to... ?
Ale teraz wypalił. Nie mógł czegoś innego?
- To blondyn z niebieskimi oczami lub Mulat z czarnymi włosami i czekoladowe, miodowe oczy.
- Ale wymagania - wypuścił powietrze - Nie zaliczam się do ideałów - zrobił smutną minkę.
Zaśmialiśmy się razem.
Ta "gra" ciągnęła się przez 2 godziny. 

5 komentarzy:

  1. Bomba brak słów.
    Oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <3 i pytanko ile ma być kom pod jednym postem żebyś nie zawieszała bloga ???

    OdpowiedzUsuń
  3. prosze nie zawieszaj bloga. jesli chodzi o rozdzial to brak mi slow ekstra

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa !! Super ! Czekamy na nexta ;) / @NikaMaja

    OdpowiedzUsuń